mniej więcej rok trwa u mnie
proces zapominania, jak to się ciężko robi cokolwiek hurtowo :P
i jako, że właśnie dawno nie robiłam nic w ilości tak dużej -
toż to się pokusiłam ;)
i nie było na szczęście aż tak źle - choć bez pracy po nocach się nie obyło,
ale to już kwestia mojej organizacji, albo raczej jej braku :P
największy zawsze zgryz mam z pomysłem - w sensie, jak zrobić, żeby się nie narobić ;)
ażeby ładnie wyszło...
i wyszło chyba delikatnie, elegancko
ślubnie :)
a tych zaproszeń jest ze 40!
(jak na 2 w nocy to i tak zdjęcia niezłe porobiłam :P)
i musiały się skitrać przed Niecnymi Kocimi Łapkami
na noc w szufladzie :)
i jako, że główne elementy to stempelki Latarni Morskiej
Jakie eleganckie i cudne w kolorystyce tylko ta 2 w nocy mnie przeraża haha
OdpowiedzUsuńOj też nie cierpię hurtowych zamówień. Właśnie pakuję cukierki... Każdy osobno.
OdpowiedzUsuń